poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rzucić się w przepaść


Rzucić się w przepaść.

Nie wolno! To niebezpieczne! Zabijesz się! Chwiejesz się na krawędzi. Spójrz jak głęboko! Lekkie popchnięcie wiatru. Niemalże tracisz równowagę i wydaje ci się, że już czujesz jak twoje ciało roztrzaskuje się na skałach. Odskakujesz jak oparzony. Jak najdalej od krawędzi. Nie!

Rzucić się w przepaść.

Ale jak to? Bez żadnego wyjaśnienia? Bez publiki? Tak nie może być! Przecież trzeba wszystkim powiedzieć! Że to nie desperacja! To odwaga! To czyn wielki i bohaterski! Kto powie ludziom, żeby klaskali? Żeby nie zrozumieli źle?

Rzucić się w przepaść.

Po co? Jaki jest tego sens? Czy nie można osiągnąć tego w domu? Bez zbędnej fatygi i niepotrzebnego stresu? Czołgasz się do krawędzi. Znów spoglądasz w dół, w tę głębinę. Coś tam jest. Coś cię przyzywa. Nie daje ci spokoju. Skąd ta ciekawość? Ta potrzeba? Ten głód? Nie daje ci to spokoju. Musisz wiedzieć. Musisz zrozumieć.

Rzucić się w przepaść...
by nauczyć się latać.

~~
Takie coś napisane już dobre parę miesięcy temu. Teraz odgrzebane, poprawione ciut i oto jest :D Co o tym myślicie? 

sobota, 19 stycznia 2013

Zostałem wykuty


Zostałem wykuty. Od dziecka wbijano we mnie te słowa. Każda moja słabość, zachcianka, choćby iskierka buntu została znaleziona i unicestwiona młotem dyscypliny. Nadawano mi kształt z precyzją mechanizmu, nie pozwalając na żadne skazy. Hartowano mnie. Nie zliczę ile razy grałem w kości ze śmiercią. Nie pozwolono mi przegrać. Mój szlif jest idealny. Zaczęto go bezlitosną osełką morderczych walk, skończono delikatnym kwiatem gry miłosnej.

Niewielu rzeczy się już boję. Przepchnięto mnie poza ograniczenia moich zahamowań i instynktów. Ból już nie jest problemem. To przecież tylko kolejny próg. Nie pozwolono mi jednak na arogancję. Tak często zestawiano dumę z hańbą, aż zlały się dla mnie w jedno obojętne uczucie. Tak jak miłość i nienawiść, radość i smutek, złość i spokój. Została tylko apatia. Nie wiem, skąd biorę siłę, by żyć. Chyba z przyzwyczajenia.

Nie mam innych bogów nad moimi Kowalami. Ich nauki zostały wyryte w moim umyśle ognistymi literami.

A teraz stoję przed tobą, Matko. Jesteś moim ostatnim testem. Sprawdzianem jakości broni.

Zdajesz sobie z tego sprawę. Musiałaś słyszeć o matkach innych mi podobnych. Teraz wiesz, że to prawda. Widzę twój strach.

- Synu... - szepczesz. To jedno słowo odbija się echem w moim umyśle. Odzywa się w jakiś wspomnieniach, których nie powinienem móc pamiętać. Zbyt dobrze mnie wykuto. Ale jednak budzi się we mnie jakieś uczucie. Nie rozumiem go. Zbyt dużo czasu upłynęło od kiedy ostatni raz coś czułem. Jednak nie mogę tego zignorować.

- Co ja najlepszego zrobiłam?

Zakochałaś się w idei. Twój syn – dzielny patriota, obrońca ojczyzny. Bohater narodowy. Twoja radość i duma. Krew z twojej krwi.

Patrzę ci w oczy. Słowo „synu” wciąż dźwięczy mi w uszach. Coś kiełkuje na dnie mojego umysłu. Chciałaś dobrze.

Rozkładasz ręce.

- Zrób to – mówisz.

Wiesz dobrze – wybór jest prosty. Twoje życie lub moje. Unoszę ramię. Ze zdumieniem zauważam, że zadrżało. Twoje przerażenie staje się nagle bardzo widoczne.

- Nie!

Jestem bronią. Zabijam.

~~
Ararara. Zaczęłam z grubej rury. Pisuję też lżejsze rzeczy, zapewniam. Ale to było opowiadanie, które zainspirowało mnie, żeby założyć tego bloga.

Anyway, co myślicie? Jakieś interpretacje, krytyka? Kogo według was zabił?

piątek, 18 stycznia 2013

Notka na dzieńdobry

Notka wprowadzająca na razie. Pierwsze opowiadanie będzie jutro. Wiem wiem, jaki jest sens zakładania bloga, jeżeli opowiadanie chce się wstawić następnego dnia. Otóż, ostatnio jestem zdania, że jak się czegoś od razu nie zrobi, tylko zacznie się o tym myśleć i wydziwiać, to w końcu nic nie wychodzi. Dlatego założyłam bloga już dziś, póki idea świeża. Mam nadzieję, że spodoba Wam się tu i będziecie chcieli zostać na dłużej. 

Do jutra :)